Im bliżej do lotniska, gdzie zobaczymy się z chłopakami, tym
mocniej się stresuję. Wiem, że nie ma czym, że oni też są ludźmi, że mnie nie
zgwałcą, że nie zabiją, ani nic. Mimo to, i tak się boję. Nie wiadomo, jak mnie
przyjmą.
Dowiaduję się, że mam od Maćka akredytację, dzięki czemu
będę mogła wchodzić wszędzie. Nie spodziewałam się tego, bo w końcu dużo jest
osób dużo ważniejszych od mnie. Bo kto by się przejmował jakąś zwykłą przyjaciółką skoczka, na dodatek umierającą? Nie, tu nie ma żadnej ironii, to jest sama prawda. Ale dostałam to, co chciałam. Bo chciałam tego
mocno, mocno. Było to moim skrytym marzeniem, ale nikt o tym nie wiedział. To
znaczy, wiedzieli, że chciałabym pojechać na skoki itp., ale nigdy nikomu nie
mówiłam, że chcę wejść wszędzie, móc poznać innych skoczków. Ale w sumie na
pewno każda chciałaby tak, więc oryginalny pomysł to nie jest. Założę się, że
Maciek dużo za to zapłacił, ale nauczyłam się już, że jemu pieniędzy nigdy nie
za dużo. Zawsze, jak gdzieś wychodziliśmy, to nawet nie musiałam ze sobą brać
portfela, bo wiedziałam, że on za wszystko zapłaci. Może to wydaje się głupie,
chamskie, ale nawet jak próbowałam się mu przeciwstawić, to wyśmiewał mnie i, i
tak sam dawał hajsy. Kilka razy próbowałam podrzucić do jego portfela jakieś
pięć dyszek, ale zawsze mnie na tym nakrywał i wyrzucał to z portfela i mi
oddawał. Więc już się nawet przyzwyczaiłam, że mogę liczyć na jakieś atrakcje z
jego strony. Że wszystko mi zasponsoruje. Nie raz byliśmy na jakichś rajdach, filmach,
wyścigach. Uwielbiam z nim spędzać czas, więc mały wstyd zawsze się kryje. Bo
przecież to, że ciągle żyję jakby na jego koszt, nie jest fajne.
Dojeżdżamy już do lotniska, Maciek bardzo żywo opowiada mi,
jacy to są chłopaki, mimo że większość tych historii słyszę już może po raz
setny.
Wysiadam, a Maciek bierze nasze walizki. Słyszę krzyk i
pisk, najpierw myślę, że to jakieś hotki Maćka. Jestem już przyzwyczajona do
tego. Mimo, że spędzamy czas na mieście, to nie jest to tak bardzo częste. A
jak już, to Maciek mocno się kryje, bo paparazzo
kryje się wszędzie. Odwracam się w stronę hałasu gotowa na tabun dzikich
nastolatek, a tam widzę jak do Maćka przytula się chłopak. Za pewne Pietrek.
Zresztą, wiadome, że Pietrek, bo słychać jego śmiech z kilometra i od razu
widać, że zachowuje się jak duże dziecko. Ale Maciek to nie lepszy. Witają się,
jakby się nie widzieli ponad pięć lat, a przecież minął niecały tydzień. Przytulają,
jak małe dziewczynki, krzyczą do siebie, śmieją się. Patrzę na to z ciekawością
i rozbawieniem, gdy Piotrek zauważa mnie.
Od razu poważnieje, a Maciek podchodzi do mnie blisko.
Jestem niska, a przez to dosięgam mu jedynie do szyi. Więc stoimy sobie taki
wielkolud i ja, niczym jego podparcie. Maciek przytula mnie, co może być źle
zrozumiane przez Piotrka. Na pewno zostanie źle przez niego zrozumiane. A jak
przez niego , to też na pewno przez całą resztę kadry.
Żyła podchodzi do mnie i przedstawia się.
- Jestem Ania Dębska. – teraz ja
Podajemy sobie ręce. Uśmiecham się do niego, bo nie chcę
wyjść na nieprzyjacielską, chociaż myślę, że z Piotrkiem nie zawiążę takiej
wielkiej przyjaźni. Na pewno będziemy się kolegować, bo to w końcu z nim Maciek
spędza większość swojego czasu, gdy nie spędza go ze mną.
- To moja przyjaciółka, Pietrek.
Maciek mówi to groźnie, ale chwilę później oboje wybuchają
śmiechem, a ja dołączam do nich. Idziemy do auli lotniska, a tam widzę już
moich ulubieńców z telewizji. Dawid Kubacki, Klemens Murańka, Janek Ziobro i
oczywiście Kamil Stoch. Chyba mój jeden z najulubieńszych skoczków świata.
Stresuję się, ale podchodzę do nich. Przecież nie mogę wyjść
na jakąś idiotkę, która się boi podejść do dorosłych facetów. Zresztą, sama już
jestem dorosłą kobietą, w końcu mam 23 lata.
Maciek przedstawia mnie chłopakom, a ja już widzę, że to
będzie zwariowany wyjazd. Od razu żartują sobie do mnie. Nie wiedzą przecież,
co się ze mną dzieje. Jest to jedyny plus w poznawaniu nowych ludzi. Że nie
wiedzą, że jestem chora i traktują mnie, jakbym była taka jak oni.
Chłopaki ganiają się, śmieją się, żartują itp., a ja
spełniam marzenie i rozmawiam z Kamilem. Rozmawiamy o jego żonie, o mnie, o
nim, właściwie o wszystkim. Jest super, ale przeszkadza nam Maciek. Pierwszy
raz mówię, że mi przeszkodził. To znaczy nie mówię tego jemu, tylko tak sobie,
w mózgu.
Maciek obejmuje mnie i całuje w nos. Tak jak lubię, ale
niezbyt w tym momencie. Krzywię się, a Kamil uśmiecha się do mnie tym swoim
uśmieszkiem.
- Słodko razem wyglądacie. Ile już ze sobą jesteście?
Śmiejemy się z Maćkiem głośno, a ja czuję, że czerwienieję
się. Kamil patrzy na nas, ale nie rozumie o co chodzi. W sumie nie dziwię się.
Maciek przedstawiając mnie, nie powiedział, kim dla niego jestem. Każdy mógł
pomyśleć co chciał, a założę się, że wszyscy chłopcy pomyśleli tylko o jednym. W
sumie nie dziwię się, Maciuś i pierwsza dziewczyna. I nawet może zachowujemy
się czasami jak para. Dla nas to się wydaje banalne i wiadome, że nie jesteśmy
razem. Ale dla innych to nie jest proste, zwłaszcza dla takich wariatów, jak
kadra polska.
- Nie jesteśmy razem i nie byliśmy nigdy. A myślę też, że
nigdy nie będziemy. – mówię spokojnie, chociaż, że ciężko mi powstrzymać się od
śmiechu
Kamil patrzy na nas i chyba dopiero do niego dociera z czego
się śmieliśmy. W sumie, to on też przecież się śmiał. Ale to już mniejsza o to.
- Pasowalibyście do siebie.
Ile nam osób to już powtarzało, to ja nie wiem. Po
dziesięciu przestałam liczyć. W każdym razie, dużo.
Kamil patrzy na nas, a ja czuję się głupio. Ale tylko
troszkę.
- A co to za flirty bez mnie? – słyszę głos Dawida
Śmieję się, Maciek też, a Dawid podaje mi kawę z
lotniskowego automatu. Znowu łapię się na tym, że zapomniałam o mojej
dolegliwości. Ale to dobrze. I mam nadzieję, że spędzę tak cały pobyt w
Engelbergu. Że zapomnę o wszystkim. O rodzicach, co może niezbyt dobrze brzmi,
bo próbują mi zapewnić wszystko, co chcę i nie jest im łatwo. Kocham ich, ale
przez najbliższe dni nie chcę myśleć „a co powiedziałaby mama”, „nie mogę tego
zrobić, bo mama mi nie pozwala”. Teraz mogę wszystko, bo przecież rodzice nie
widzą. I się na pewno nie dowiedzą ;) O Maćku to nie zapomnę. Nawet jakbym
chciała, to o nim nie zapomnę. Bo on nie pozwoli, żeby ktoś o nim zapomniał.
Zresztą, przecież jestem tutaj z nim i dzięki niemu. Więc nie powinnam
zapomnieć.
Dawid siada koło mnie i kładzie swoją rękę na moje udo. Coś
czuję, że to nie będzie tylko normalny wyjazd na oglądanie skoków.
--
Siedzę już na pokładzie samolotu. Obok mnie Maciek, a z
drugiej strony Dawid. A ile czasu oni się kłócili, kto siada na tym drugim
miejscu, to ja nie wiem. Najpierw był plan, żebym ja usiadła między Kamilem, a
Dawidem. O oczywiste jest, że ja na środku. Ich oficjalnym wyjaśnieniem do tego
było to, że jestem dziewczyną, a oni są dżentelmenami i nie pozwolą, żeby coś
mi się stało od strony okna, albo ewentualnie od strony innych pasażerów. I tak
wiem, że powód był inny. Jako, że jestem jedyną dziewczyną w teraźniejszej
kadrze, to korzystają z tego i latają za mną ciągle. Już na lotnisku, Dawidek
mi kawusię nosił, Janek ciasteczka, Krzysio piernik swojej mamy. Już wszyscy
szczęśliwi, zadowoleni, siedzimy na swoim miejscu. Gdy raptem w Maćku odzywa
się instynkt opiekuńczy i drze się na cały samolot, że to on musi siedzieć obok
mnie. A za nim biegnie oczywiście Piotrek. Kłócili się na cały samolot,
stewardessa przychodziła z trzy razy powiedzieć, że zaraz start. I Maciek to
już dopiął swego i wykurzył Kamila z miejsca i usiadł obok mnie szczęśliwy jak
nie wiem co. Mi to się niezbyt uśmiecha, bo z Kamilem bym przynajmniej pogadała,
poznała go, a Maćka to ja już nie muszę poznawać. No i siedział Maciek koło
mnie, a nad nim stał Piotrek. I namawiał go, żeby zmienił zdanie, że on nie
chce siedzieć sam, żeby go Maciek nie zostawiał. Ale Maciek był uparty, to
Pietrek podszedł do Kubackiego i namawiał go, żeby się zamienić. Ale Kubacki
się nie poddawał i ciągle mu odmawiał. Piotrek już zaczynał nawet płakać,
błagać na kolanach, Kruczek przybiegł i starał się rozdzielić ich. A Piotrek
nawet próbował go przekupić, obiecał oddać Dawidowi wszystkie Mannery, które
kiedyś mu ukradł. Uśmiałam się z tej sytuacji tak bardzo, że aż się popłakałam.
Widziałam, że wszyscy pasażerowie też ledwo tłumili śmiech. Później przyszła
stewardessa, Piotrek chciał żeby ona namówiła Dawida. A później Łukasz się wkurzył
i krzyczał przez śmiech.
- Piotrek, siadaj gdzie siedziałeś!
- Aleee… Z kim ja mam
siedzieć, ja bez Maćka nie umiem.
- Lepiej bądź cicho! Albo do Kontynentala Cię wyślę!
Dopiero to poskutkowało, Piotrek usiadł za nami (ale
rzeczywiście daleko ma do Maćka. Jak oni sobie poradzą bez siebie w dalszym
życiu?? ), pokazał do Kota głupią minę, a chwilę później samolot startował.
Jeszcze tylko Maciek pobiegł do pilota lub kogoś innego z załogi i zapytał, czy
na pokładzie jest lekarz. Jak wrócił, nie był za bardzo zadowolony, więc
podejrzewam, że kogoś takiego tu nie ma. To nawet lepiej. Nie wiem czemu, ale
wydaje mi się, że tak jest lepiej.
Więc siedzę sobie między Maćkiem i Dawidem. Jest super.
Dawid pokazuje mi swoje zdjęcia na smartfonie, a Maciek szepcze coś ciągle do
tyłu. I że my tego niby mamy nie słyszeć.
Tak mnie Dawid zauroczył tymi wszystkimi zdjęciami, że aż
kładę głowę na jego ramieniu, Czuję zapach jego szamponu do tych bujnych
loczków, a on patrzy na mnie. Uśmiecham się do niego i czerwienię się. Lubię
ten jego uśmiech. Mimo, że nie znam go długo, polubiłam go od razu. Między
innymi właśnie za ten uśmiech. Czuję się, jakbyśmy się znali już tak długo, jak
chociażby ja z Maćkiem.
Dowiaduję się od Amorka różnych nowych informacji o nim i o
całej kadrze. Wiem, że Dawid ma dziewczynę, która ma ciągłe problemy z chorą
zazdrością o jego fanki. Kamil jest uzależniony od ciągłych rozmów z Ewą, o
której dowiedziałam się już tyle, że aż bardzo chcę ją poznać. Ale o tym
wszystkim to już wiedziała od Maćka.
Dawid zmienia swój głos w szept i opowiada mi o Maćku. Tego
nie dowiedziałabym się od Kota, bo jego ambicje nie pozwalają. To znaczy,
zawsze widzę w telewizji, że po każdym skoku jest niezadowolony, strzela fochy.
Kilka razy próbowałam z nim pogadać na ten temat, żeby nie udawał ciągle
obrażalskiej księżniczki, żeby uważał, bo chore ambicje mogą mu zaszkodzić. Ale
nie wiedziałam nigdy aż tylu rzeczach, co mi powiedział Dawid.
- Jak już macie obgadywać, to może troszkę ciszej, co?
Śmieję się i odchylam głowę od Dawida. Przybliżam się do
Kota i całuję go w czółko.
- Nie denerwuj się kotek.
- Tylko na zawodach, to bez żadnych głupich pomysłów. Wiesz
o co mi chodzi.
Wiem. Maciek przed wyjazdem mi mówił, żebym się w żadnym nie
zakochiwała, żebym żadnemu nie dawała żadnych nadziei. Przyjęłam to do
wiadomości. Bo po co się zakochiwać i najpierw ranić siebie. Albo co gorsze, po
co komuś dawać jakieś nadzieje, sprawiać, żeby się zakochał, jeśli wiadome, że
ja niedługo umrę? Bez sensu. Tym bardziej, że jest to mój jednorazowy wyjazd.
Już nigdy więcej się nie spotkamy, prawdopodobnie. Chociaż i tak nikt by się
nawet nie próbował we mnie zakochać. Do tych najpiękniejszych to ja nie należę.
Wychudzone, krzywe nogi. Włosy zawsze spięte w wysokiego, niechlujnego koczka.
Przeważnie bez żadnego makijażu. A na sobie zawsze legginsy, ewentualnie rurki
plus zwykła koszulka i duży, ciepły sweter lub bluza. Taka zwyczajna
dziewczyna, których milion na ulicy. Nie zwróciłaby niczyjej uwagi. Mimo to,
myślę, że pozytywnie nastawiona do świata, który niestety, niedługo jej się
skończy. Ale staram się nie myśleć o tym za często. Tak musi być i tak będzie.
Ja tego nie zmienię, nikt tego nie zmieni. Już się nawet do tego
przyzwyczaiłam.
Mówię do Dawida, że dokończymy rozmowy w jego pokoju. Po
cichu się spikniemy i przegadamy kilka godzin. Tylko mam nadzieję, że Maciek
nie będzie co dziesięć minut przychodził do mojego pokoju i sprawdzał, co się
ze mną dzieje. Pewnie będzie zajęty Piotrusiem, będą opowiadać co robili każdej
sekundy ich rozłąki i co kto wtedy myślał.
Opieram się o ramię Maćka i czuję, że ogarnia mnie sen. No
tak, zapomniałam. Jestem chora i lekarze mi ciągle powtarzają, że mam dużo
odpoczywać, nie przemęczać się. Wykonuję to posłusznie. Nawet jakbym nie miała
takiego nakazu, to dużo bym odpoczywała, leniuchowała, spała itp. Bo jestem
leniem i śpiochem. Nigdy nie umiem się wyspać i jeszcze nie wiem, że najbliższe
dni zwalą mój sen z nóg. Nawet nie będę myślała, żeby pójść spać, bo będę miała
dużo lepsze rzeczy do roboty. Ale to przyszłość. Teraz mówimy o
teraźniejszości.
--
Wciągam swoją walizkę na schodki. Że też nie mogli wybudować
tu jakiegoś wjazdu na kółka walizki? Widzę, że wszyscy się z tym męczą. Tylko,
że ja mam lepiej, bo nie mam ze sobą kombinezonów, miliona czapek i innych
ciuchów – w wypadku Maćka, lub tony wafelków – w wypadku Dawida.
Wchodzę do holu, za mną Maciek i Dawid, którzy od
wylądowania, nie odstępują mnie na krok. A wiadomo, jak Kot, to i Żyła. Wokół
mnie widzę nowoczesny styl, wiązany z klasycznym. Ach, zapomniałam wspomnieć,
że kiedyś moim marzeniem było zostać architektem wnętrz. I znałam się na tym.
Ale prędkość, z jaką umierałam, nie pozwoliła mi, ani na realizację planów, ani
nawet na edukowanie się w tym kierunku.
- Maciek z Piotrkiem. Janek z Kamilem. Krzysiek z Dawidem. –
słyszę głos Łukasza i sama kieruję się do recepcji, by odebrać swoje klucze.
Jak się okazało, mam pokój dwa piętra wyżej niż moi koledzy.
Nawet mnie to cieszy, bo to oznacza rzadsze naloty Maćka na mój pokój. Ale
oczywiście on nie może tego zrozumieć, ani wytrzymać. Uczepił się
recepcjonistki i powoli, ale groźnym tonem tłumaczy jej, że ja nie mogę być tak
daleko od nich. Czasem nawet krzyknie. Recepcjonistka robi się czerwona, a ja
odciągam Kota i zapewniam go, że ja będę jego odwiedzać, że mi to nie
przeszkadza, że będzie dobrze i żeby zluzował się trochę. Pomaga. Jednak ja
wiem, jak działać, gdy się zdenerwuje. Mimo, że wygląda wtedy tak uroczo, to
można się też go bać.
Wjeżdżam windą z chłopakami, oni wychodzą dwa piętra niżej.
Maciek żegna się ze mną, jakbyśmy nigdy więcej mieli się nie zobaczyć. Ja jadę
wyżej. Razem ze mną jakiś facet. A patrzy się na mnie jakby chciał mnie, co
najmniej, rozebrać. Na szczęście winda szybko się porusza, więc wychodzę szybko
z niej i idę do swojego pokoju. Błądzę, może to nawet dobrze, bo
Facet-Chcę-Cię-Rozebrać nie będzie wiedział, jaki mam numer pokoju i nie
najdzie mnie w pokoju w środku nocy i nie zgwałci. Jaką ja mam wyobraźnię. Aż
się sama siebie boję.
Wchodzę do pokoju 722, a tam czeka na mnie wielkie łóżko,
plazma, szampan i truskawki oraz pięknie wyglądające, i zapewne smakujące,
ciasteczka. Oczywiście najszybciej dopadam ciasteczek, bo szampana, to ja sama
nie mam zamiaru pić. Nie ma co, Maciek postarał się, jak rezerwował ten pokój.
Oczywiście zapłacił sam. Tym razem tylko połowę, ale i tak zapłacił.
Siadam na łóżko i rozpakowuję się. Wyjmuję swój aparat, z
którym nie rozłączam się nigdy. Bo jeszcze zapomniałam powiedzieć, ale zajmuję
się fotografią. Nie profesjonalnie, ale zdążyło mi się kilka razy wygrać jakiś
konkurs, albo coś w tym stylu.
- No cześć, piękna.
------
Jakoś wszystko mi się wolno toczy więc musiałam połączyć dwa rozdziały :) Do zobaczenia :) Nie wiem, jak długo pociągnę z wiedzą, że czyta mnie jedna osoba.