- Anjiia. Ja
wiem, że Ty mnie nie słyszysz, ale proszę Cię obudź się. Pamiętasz? Mieliśmy
się spotkać po skokach. Przecież Mitchi mówił, że ja naprawdę chcę się z Tobą
umówić. Bo czy Ty to rozumiesz? Mi zależy na Tobie. Jeny, dziewczyno. Kim Ty
jesteś? Mi pierwszy raz zależy na drugiej osobie. Co Ty ze mną zrobiłaś? To nie
będzie dobra odsłona Manuela. Bo wiesz? Ja nie jestem dobrym mężczyzną. Ja…
…Czuję, jak
ktoś dotyka mojej dłoni. Łapie ją, jest naprawdę zimna. Rysuje wymyślone
kształty chłodnymi palcami na mojej rozgrzanej dłoni. Jestem już w niebie?
…Czuję
znienawidzony przeze mnie zapach szpitalnej sali połączony z uwielbianymi
perfumami, należącymi do… no właśnie, do kogo? Nie wiem, ale są tak intensywne,
że się nimi duszę. Ale miło się dusić takim pięknym zapachem. Chcę go na
zawsze. Jestem już w niebie?
…Słyszę ciszę,
którą mąci tylko miarowe pikanie. Gdzie ja jestem? Skąd jest ten hałas? Niech
ktoś to wyłączy! Głowa mi zaraz pęknie! Niech to gówniane pikanie się zatrzyma!
A może jestem w piekle?
…Słyszę
głos. Ach, co to za głos. Męski, naprawdę męski. Taki głos to mogłabym słuchać
codziennie. Ale chwila, o czym on mówi? Manuel? Manuel, Manuel. Kto to jest?
Mitchi? O kim on mówi? Czemu mu na mnie zależy? Czemu on nie jest dobrym
mężczyzną? Jestem w niebie.
- Tak
właśnie jest Aniu. Przepraszam. Ale ja się zmienię, obiecuję Ci to. Tylko Ty
się obudź. Proszę Cię.
No pięknie.
Przegapiłam najważniejsze. Teraz przydałoby się otworzyć oczy. Scena jak z
filmu.
Próbuję.
Niestety, tylko na próbach się kończy. Czuję, że moja ręka leży już sama. Już
nikt jej nie trzyma. Słyszę kroki. Oddalające się. NIE! NIE! Chcę, żeby to
usłyszał, ale jak ma to usłyszeć, jak nigdy nie wydobyło się to z moich ust? To
było tylko w mojej głowie, bo po prostu nie dałam rady wydobyć z siebie głosu.
Więc zostałam sama, a to pikanie wykańcza mnie. Czuję, jak znowu odlatuję. NIE!
Manuel, już wiem kim jesteś. Razem pokonamy wszystko, obiecuję. Ale czy ja
jestem w niebie?
--
- Pani
Małgosiu. Naprawdę nie ma sensu, żeby pani przyjeżdżała. To naprawdę nic nie
da. Ja tu się wszystkim zajmę… Nie, pani Małgosiu, nic złego jej się nie stało.
Tak właściwie, to dziś wypisują ją ze szpitala. Niech pani mi zaufa. Proszę…
Dziękuję. Naprawdę dziękuję, Ania nie chciałaby, żeby się pani martwiła, to nic
takiego. Tylko źle się poczuła. Do widzenia.
Słyszę, jak
ten ktoś głośno wypuszcza powietrze z ust, na znak ulgi. Ten ktoś? Maciek. Tak,
to głos Maćka. Ale gdzie jest Manu? Muszę otworzyć oczy, muszę się tego
dowiedzieć.
- Aniu.
Przepraszam Cię. Tak bardzo Cię przepraszam.
On… On
płacze? Za co on mnie przeprasza?
- Ja nie
chciałem tego powiedzieć. Przepraszam. Ja Ciebie bardzo kocham. Jak siostrę.
Jakby coś Ci się stało, ja też bym się zabił. Ja wiem, że nawaliłem. Bardzo
nawaliłem, ale nie mówiłem tego specjalnie. Właściwie, to nie mam niczego na
swoje usprawiedliwienie. Ale obudź się. Nie chcę się z Tobą żegnać takimi
słowami, jakie usłyszałaś tam, wtedy.
Tak. Teraz
już pamiętam. Wszystko wraca niczym fala. Robi mi się gorąco. Mam wielką ochotę
wstać, podejść do niego i przytulić. Jak ja go kocham. Słyszę, że Maciek
wypuszcza z siebie głośny szloch.
- Ja… Ania.
Ja… Ja się zmienię. Obiecuję.
No ładnie.
Dwie obietnice. Jak oni się z tego mi rozliczą, żeby ich dotrzymać? Już nie
mogę słuchać, jak Maciek płacze. Podszedł do mnie i objął mocno. I wtedy
poczułam, że unoszę odruchowo rękę, by go objąć. I tak, udaje mi się to. Mam w
sobie wystarczająco siły, bo wiem, że komuś na mnie zależy. Maciek zamiera i
czuję jak się uśmiecha. Nie widzę tego, nie mogę, skoro nadal mam zamknięte
oczy. Dlatego więc próbuję je otworzyć. Oślepia mnie światło, ale próbuję
znowu. Tak, widzę go. Słyszę ten jego dźwięczny śmiech. Całuje mnie po
policzkach, czole, nosie. Właściwie, to jestem cała obsypana pocałunkami. Zaczynam
płakać. Tak po prostu. Może dlatego, bo tak bardzo się cieszę, że znowu mam go
przy sobie? Nie wiem, ale… ale nie mogę przestać. Nie mogę się też doczekać, aż
zobaczę Manu i jego reakcję.
- Ania.
Dzięki Bogu. Przepraszam Ciebie bardzo za moje słowa. Nie chciałem tego mówić.
- Ale
powiedziałeś.
Ups. Ja to
powiedziałam? Naprawdę to powiedziałam? Czy tylko chciałam to powiedzieć? Ja
chyba naprawdę to powiedziałam, bo Maciek opuścił głowę, a na moją rękę kapnęły
łzy. Chcę podnieść rękę i przybliżyć ją do jego policzka, ale boję się. Nie
tego, że odepchnie mnie tak jak na konkursie, tylko boję się. Ale ja nie wiem
czego się boję.
W zamian za
to, łapię jego rękę, a on patrzy na mnie. Swoimi pięknymi oczami. Nie mogę się
oprzeć i próbuję podnieść się, ale kręci mi się w głowie i opadam z powrotem na
poduszkę. Maciek pochyla się nade mną, a ja wykorzystuję okazję i całuję go w
policzek.
- Tak…. Tak
na znak zgody. Dziękuje.
I jest!
Widzę ten jego słodki uśmieszek i aż sama się uśmiecham. Mimowolnie rozglądam
się po sali i szukam… wiadome kogo szukam. Nie chcę być niemiła, więc słucham,
o czym mówi Kot. Mało co do mnie dociera. Dopiero wspomnienie o konkursie,
przypomina mi, że chłopaki nie mogą się niczego dowiedzieć.
- Maciek? –
jestem cała roztrzęsiona, a chłopak od razu wie, o co mi chodzi. Jak ja go
kocham.
- Ciiii. –
kładzie palec na moje usta i mówi dalej. – O nic się nie martw. Już im
powiedziałem, że zakręciło Ci się w głowie. Dziwili się, że byłaś sama w jakimś
lesie, to musiałem powiedzieć, że się pokłóciliśmy. Ale o co, to wstydziłem się
powiedzieć. Jest mi tak głupio, Aniu. Wybacz mi. Ale wiesz co? Wydaje mi się,
że powinnaś im powiedzieć. Może jakoś by pomogli? Przecież jeśli byłby zgodny
szpik, to na pewno by pomogli i byś miała przeszczep.
- Nie chcę
niczyjej litości. Już za dużo jej widziałam w szpitalach, u rodziców, rodziny.
Nie chcę Maciek. Przykro mi.
- Więc nie
masz zamiaru im nigdy powiedzieć?
- Może jak
przyjdzie czas. Albo jak będę musiała. Ale na razie nie.
- Oszukujesz
ich. A co z Manuelem?
- Maciek. To
jest moja sprawa. Przepraszam, jestem zmęczona.
Nie musiałam
nic więcej mówić. Maciek pocałował mnie czule w czoło i wyszedł. Na szczęście.
Sama nie wiem, co ja mam robić. Nie chcę ich oszukiwać, ale nie chcę ich
litości. Może i mogliby pomóc, ale kim ja będę w ich oczach? Będę czymś, czym
trzeba się zaopiekować, podać wszystko na tacy, obchodzić się jak z jajkiem.
Nie, dziękuję. Nie chcę takiego życia. Chcę, żeby traktowali mnie jak każdą
inną dziewczynę. Nie, nie ma szans, żebym im powiedziała. Ale jak z Manu? Jeśli
to będzie coś więcej? Wtedy będę musiała mu powiedzieć. Nie mogę się w to
angażować. Mój sekret nie może wyjść na jaw. Nie pozwolę na to. Przykro mi
Fettner. Wiem, wcześniej mówiłeś mi, że zależy ci na mnie. Wiem to.
Przepraszam. Słyszałam o wszystkim. Ale niestety, to nie może się udać.
Nie
mogę dopuścić, żeby zaszło to wszystko za daleko. Przepraszam, ale muszę to
spierdolić.
--
Ubieram się,
pakuję wszystko i słyszę głos Maćka. Całuje mnie w policzek i schodzimy na dół.
Kątem oka widzę, że jedna z pielęgniarek chyba rozpoznała kim jest mój
towarzysz. Szybko dumnie wypięła swój, naprawdę dużych rozmiarów, biust i
chrząknęła miło. Jednak Maciek wydaje się tego nie zauważać, bo nadal ciągnie
mnie za rękę i po kilku minutach siedzimy w busie kadry. Zdziwiłam się tym, że
Kot nim przyjechał, ale widocznie JAKOŚ dogadał się z Kruczkiem. Najgorsze jest
to, że nieuchronnie zbliża się moment, kiedy to ja będę musiała się z nim
dogadać. I boję się tego.
Niechcący
głośno trzaskam drzwiami, co budzi Skrobota, który dziś pracuje jako nasz
kierowca.
Krzywi się, ale gdy widzi, że to ja trzasnęłam, a nie brunet, odwraca
wzrok.
Nie mogę się
powstrzymać i muszę poruszyć ten temat.
- Maciek?
Widziałeś ją? Jakbyś był sam, to on już dawno by się dobrała ci do majtek.
- Ale kto?
Kacper
zaczyna się śmiać i ledwo da radę powiedzieć :
- Maciuś
woli chłopców, przypominam. Nawet jakby miała cycki do nieba, nigdy by na nią
nie spojrzał. A przynajmniej przy Tobie, Ania.
- A wiesz,
że właśnie takie miała?
Serwisman
odpina pas i łapie za klamkę od drzwi.
- To ja tam
wracam! A Ty Maciek, to taka pierdoła!
- Może tak
zejdź ze mnie, co?
Widzę, że
Maciek jest totalnie nie w humorze. Nie wiem czemu, ale nie mam ochoty nawet
się dowiadywać. Kacper odpala busa i w milczeniu wracamy do hotelu. Dopiero
przy samym hotelu Maciek odwraca się do mnie i uśmiecha pokrzepiająco.
- Kocham Cię
Aniu.
- Może nie
przy ludziach, co?!
- Kacper,
zamknij się wreszcie! – Maciek uderza go w ramię i pokazuje mi buziaka na
odległość.
Przy hotelu,
Kot szybko wybiega z busa i idzie do budynku. Próbuję iść za nim, ale Kacper
krzyczy do mnie. Odwracam się, a on trzyma mój wypis w dłoniach.
- Coś zostawiłaś.
Podbiegam do
niego i niemal wyrywam mu ten papierek z ręki. Niestety nie zdążyłam ochronić
tego od jego ciekawskich oczu.
- Czemu nam
nie powiedziałaś?
Odwracam
wzrok – patrzę w ziemię, na swoją kurtkę, skubię rękaw – byle nie patrzeć na
niego. Nie dam rady mu tego powiedzieć. Nie dam rady powiedzieć tego dla
Kruczka. Nie dam rady. A Maciek?
Zostawił mnie z tym samą. Nie umiem nic więcej
– odwracam się i odchodzę. Tylko parę kroków, bo Kacper podbiega do mnie i
energicznie łapie za ramię.
- Ania,
proszę Cię. Powiedz mi. Pomogę…
- NIE! –
przerywam mu, zanim zdąży cokolwiek dokończyć. – Nie! Nie chcę Twojej ani
niczyjej łaski. Nie rozumiesz tego? Nie przyjechałam tu po Waszą pomoc.
Przyjechałam tu, żeby właśnie o tym zapomnieć. Poczuć się jak normalny
człowiek, dziewczyna.
- Chciałaś
poczuć się jak normalna dziewczyna? Więc proszę..
Nie rozumiem
ani słowa, ale nie muszę. Jego gest jest wymowny. Mocno dotyka moich warg
swoimi.
Czeka na pozwolenie, obejmuje mnie. Nie chcę tego, ale odwzajemniam.
Nie wiem czemu. Nie wiem co się ze mną dzieje. Bo dzisiaj po raz pierwszy
rozmawialiśmy w gronie innym, niż cała kadra. Ale czuję od niego taką świeżość,
energię, że nie umiem się oprzeć. Po chwili też go obejmuję. Co ja robię? Właśnie, co ja robię.
Odpycham go lekko, ale on nie protestuje. Uśmiecha się do mnie i łapie za rękę.
Przykłada ją do swojego policzka, następnie lekko ogrzewa swoim oddechem. Nie
mogę dłużej patrzeć w jego oczy, wyrywam się i idę szybko do hotelu.
--
Wchodzę do
pokoju i rozkładam swoje rzeczy na podłodze. Kładę się na łóżko i nie mogę
zapomnieć o tym pocałunku. On nie mógł nic znaczyć. To niemożliwe. My się nie
znamy. Ale nie zaprzeczę, było miło. Umie całować, oj umie. Nie zdążę spokojnie
odpocząć, gdy do mojego pokoju wchodzi Maciek. Bez pukania, jak zawsze.
- Hej
kochanie. Jak się czujesz?
- Boję się
Maciek. Ja… Ja chyba muszę powiedzieć trenerowi prawdę. Jeśli ukryję to, to
wtedy zajdę już za daleko.
Maciek łapie
moją rękę na znak zgody ze mną. Lekko kiwa głową.
- Poza tym,
Kacper się dowiedział. Widział mój wypis.
Maciek
całuje mnie w czoło i uśmiecha się. Chwilę później do pokoju wlewają się polscy
skoczkowie i cały sztab. Są wszyscy. Prawie. Kogoś wśród nich nie ma, ale teraz
nie mam ani ochoty, ani czasu, żeby o tym myśleć. Witają się ze mną, całują,
cieszą się. Ja też się cieszę. Uwielbiam ich.
- Dziękuję
Wam bardzo. Ja… Ja naprawdę cieszę się, że mogę z Wami być. Jesteście kochani.
--
Leżę na
łóżku, nogi luźno mi zwisają nad podłogą, a Maciek głaszcze mi włosy. Wiem, ta
scena wydaje się intymna. Ale taka właśnie jest relacja między nami. Kocham go.
Ile ja razy to już tu powtórzyłam?
- Wiesz
Aniu, że przydałoby się pogadać z Łukaszem?
Wzdycham
lekko, zamykam oczy.
- Wiem…
Skoczek
spogląda na mnie i pocieszająco uśmiecha się.
- Mogę iść z
Tobą, jeśli tylko chcesz.
Łapię jego
rękę, zmierzającą do moich włosów i kręcę przecząco głową. Z tym muszę poradzić
sobie sama. Tylko ja umiem to zrobić. To jest tylko mój problem. I zrobię to.
Zrobię to. Nawet teraz. Tak.
Wstaję i prostuję rękami ubranie. Wzdycham,
dodając sobie odwagi i kieruję się do drzwi. Jeszcze tylko wracam i całuję Kota
w policzek i szybko zmierzam do pokoju trenera.
Przed
drzwiami, odwaga tak samo od mnie odchodzi, jak przyszła. Momentalnie. Wpatruję
się więc w drzwi z ręką wyciągniętą do góry. Podnoszę ją i opuszczam, podnoszę,
opuszczam. Boję się. Okej.
Ostatni raz w myślach powtarzam sobie, co mu powiem.
I robię to. Pukam.
Proszę.
W głębi
siebie miałam wielką nadzieję, że nikogo nie będzie. Że będę miała wymówkę nie tylko
przed Maćkiem, ale też przed sobą. Ale niestety. On tam był i na dodatek
usłyszał pukanie. Mógł być pod prysznicem, czy coś i nie usłyszeć. Ale nie.
Teraz muszę tam wejść. Niepewnie naciskam klamkę i wchodzę.
Na łóżku
siedzi Łukasz, a naprzeciwko niego Kamil. Widzę, że przerwałam im w rozmowie.
Ostatnia nadzieja dla mnie.
- To… to ja
może przyjdę trochę później.
Już się
odwracam, już mam wychodzić. Ale zatrzymuje mnie głos Kamila.
- Nie. Ania.
Czekaj. Ja mam czas, dokończę z Łukaszem później. Już mnie tu nie ma.
I
rzeczywiście. Podnosi się i wychodzi. I ja zostaję sama z Łukaszem. Nogi mi
drżą, boję się. Ile ja bym dała, żeby Maciek stał obok mnie. A jak już nie obok
mnie, to chociaż po drugiej stronie drzwi.
Ile to by mi dodało odwagi…
Łukasz mówi
mi, żebym usiadła. Od razu przechodzi do konkretów.
- Maciek
przekazał mi aparat i widziałem zdjęcia, które udało Ci się zrobić, zanim… no…
wiesz… I one są dobre. Wiesz, wchodzę w to. Mam nadzieję, że Ty się zgodzisz.
Uśmiecham
się, ale nieskromnie mówiąc, tego byłam pewna. Moim najgorszym punktem tej
rozmowy była świadomość, że muszę mu powiedzieć.
- Panie
Łukaszu…
- Daj
spokój, Anka. Łukasz jestem.
- Tak,
Łukasz… Ania. Jest mały problem.
- No nie
mów, że masz jakąś pracę, czy coś?
- Nie.. Nie
chodzi o to.
- To co?
Jesteś z gazety i potajemnie robisz nam zdjęcia z jakimiś głupimi minami i je
publikujesz? – Łukasz śmieje się, dodaje mi to trochę otuchy.
- Chodzi o
to, że ja jestem chora. Właściwie, to moje dni są policzone. Nie wiem kiedy,
nie wiem gdzie mogę zasłabnąć, coś może mi się stać. Nie chcę być dla Was
kłopotem. Ja… - nie wiem co dalej mówić, więc pokazuję mu wypis. To wyjaśnia
wszystko. – Ja chyba nie mogę z Wami pracować. To będzie dla mnie i dla Was za
ciężkie wyzwanie. Przepraszam…
Widzę, jak
mina Łukasza zmienia się diametralnie. Już nie ma uśmiechu, nie ma spokoju.
Zamiast tego jest zdziwienie, wielkie zdziwienie. Patrzy na mnie i wstaje.
Siada obok mnie i przytula mnie do siebie. Jak ojciec. Jak mężczyzna. Jak
przyjaciel. I ja naprawdę czuję się bezpiecznie.
- To nic,
wiesz? O ile Ty się zgodzisz, o ile zgodzi się Twój lekarz, Twoi rodzice, damy
Ci najlepszą opiekę. Nasz lekarz nie zajmuje się tylko złamaniami.
- Tylko że
tu chodzi jeszcze o dotrzymanie tajemnicy.. Nie chcę, żeby chłopaki się
dowiedzieli. Nie chcę ich współczucia. Wystarczy, że Ty wiesz i Kacper,
niechcący. Nie przyjechałam tu by otrzymać od Was litość, bo ją mam na co dzień.
- Jasne,
rozumiem Cię. Nie bój się Ania. Ale.. Jakbym powiedział chłopakom, może ktoś
mógłby oddać szpik? Ktoś by na pewno pomógł. Na pewno z kimś byłaby zgodność.
- Nie. Ja
chcę żyć normalnie. Nie chcę, żeby mnie traktowali jak sierotę życia. Proszę
Cię Łukasz…
Przytula
mnie jeszcze raz, w oczach ma łzy. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej odsłony
Łukasza.
Jest… Jest taki kochany.
- Dobrze
Aniu. Dobrze. Poradzimy sobie.
I nagle
uwierzyłam w to, co on mówił. Uwierzyłam w to, poczułam potrzebę pracowania
tutaj, poczułam potrzebę życia.
Uśmiechnęłam
się do trenera, podziękowałam i umówiliśmy się na podpisanie umowy w
konferencyjnej przy wszystkich skoczkach.
Wróciłam do
Maćka i jak tylko poczułam jego ciepło przy sobie, popłakałam się jak jakaś
mała dziewczynka.
--
Konkurs
następnego dnia nie należy do tych, które zapamiętam najbardziej. Mimo, że
wygrał Kamil, a trzeci był Janek, to ja skupiłam się właściwie tylko na
zdjęciach i myślach o mojej pracy. Dzisiaj oficjalnie stanę się członkiem
sztabu. Tak, podpisuję tę umowę bez wiedzy mamy i taty. Do doktora już dzwoniłam,
wyraził zgodę, o ile będzie tam lekarz. Po zapewnieniach o jego obecności,
zgodził się. A po tym zgodził się Łukasz. Niestety, rodzice staną przed faktem
dokonanym.
Po konkursie
mała feta, trochę szampana i poszłam do swojego pokoju. Chciałam dobrze
przygotować się do małej uroczystości. Zrobiłam sobie dłuższą kąpiel i
właściwie wszystko już obmyśliłam. Na pewno wszystko. Pozostało tylko wszystko
wykonać, dokładnie.
Po dwóch
godzinach zebraliśmy się w sali. Byli wszyscy przez co czułam się troszkę onieśmielona.
Ale po dziesięciu minutach było po wszystkim. Skoczkowie gratulowali mi,
podszedł też Skrobot, który od paru dni widocznie mnie ignorował. Znacząco
wolno pocałował mnie w oba policzki i uśmiechnął się. Patrzyłam mu prosto w
oczy, a wspomnienie powróciło z dużą prędkością.
Niestety, na
świętowanie nie było czasu. Musiałam się spakować, żeby zdążyć na lot. Do
Polski. Do rodziców. Wczoraj powiedziałabym, że boję się ich reakcji. Ale nie
dziś, dziś już nie. Dziś jestem pewna swojego. A jutro będzie jeszcze lepiej.
--
Jadąc
taksówką już do mieszkania, zobaczyłam Kubę. Po moim żądaniu zatrzymaliśmy się,
a ja wysiadłam. Rzuciłam się w ramiona dla Kota i zaczęłam całować go po
policzkach, a on próbował się wydostać, żeby zabrać z bagażnika moją walizkę i
zapłacić dla kierowcy. Śmiałam się bardzo głośno, przez co paru przechodniów
zwróciło na mnie swoją uwagę. Ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Liczył się
tylko mój przyjaciel.
Kuba
odprowadził mnie do domu, rozmawialiśmy o życiu, o mojej chorobie, o tym, co
mam powiedzieć rodzicom. Wreszcie doszliśmy do mojego domu. Pożegnałam się z
towarzyszem i weszłam do domu.
- HEJ!
Słyszę jak
mama zbiega ze schodów i krzyczy głośno. Słyszę, jak bardzo się cieszy. Też się
cieszę, stęskniłam się. Ale muszę się przyzwyczajać, bo będą takie momenty, że
mogę nie wracać do domu przez więcej czasu niż kilka dni.
- Kochanie,
co się stało? Czemu tak wcześnie wróciłaś?
Do mamy
podszedł tata, później oboje wycałowali mnie.
- Dostałam
pracę w kadrze. Jako fotograf.
- Co?
- To co
słyszeliście. Niestety, nie będzie mnie często w domu.
- Ja się nie
zgadzam, słyszysz?! Jesteś chora! W każdym momencie możesz zasłabnąć, tak jak
kilka dni temu. Przecież to niebezpieczne!
- Przykro mi
mamo. Decyzja już jest podjęta. Dzisiaj podpisałam umowę.
- Ale jak
mogłaś nie powiedzieć nam tego??! Jak mogłaś?! Ja nie chcę Cię stracić,
rozumiesz?!
- I nie
stracisz, spokojnie. Mamo, kocham Cię, ale to są już tylko moje decyzje, jestem
dorosła.
___
Hej dziewczyny! :) Kolejny rozdział już jest!
Ale muszę się przyznać do tego, że jest to mój ostatni rozdział z wyprzedzeniem. Teraz muszę pisać na bieżąco, a tak trochę się nie chce :( Ale dokończę to, na prawdę. Mimo, że robi się cieplej, że coraz bardziej chce się wychodzić z domu.
Proszę o głosy w ankiecie powyżej, komentarze - pomoże mi to ;)
Miłego maja miśki :*
Uff, na szczęście wszystko z Anką jest w porządku. Zachowanie Kacpra bardzo mnie zdziwiło. Czyżby coś czuł do Ani. No nic pozdrawiam i czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i też pozdrawiam :)
UsuńRozumiem Cię. Ja też prowadzę bloga, lecz nie jest takiego popularnego i starannego jak Twój, ale wiem jak to trudne pisać rozdziały. Trzeba być skupionym, mieć czas i chęci :) Rozdział świetny - jak zwykle. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybko, bo umrę z ciekawości. Już widzę siebie w gazecie z krzyżykami w oczach i wywalonym językiem xD i nagłówkiem " Na bloga, którego czyta od dawna nie dodawano rozdziałów i to się stało..." Weny życzę i mam nadzieję, że nikt z opowiadanie nie umrze xd
OdpowiedzUsuńOj bez przesady z tym popularnym i starannym blogiem :o nie jest popularny niestety... haha, weź, nie gadaj mi tu kłamstw ;) Pozdrawiam :*
UsuńNie przesadzam. Masz naserio talent. Ja muszę jeszcze poćwiczyć xD Trening czyni mistrza.
UsuńHistoria studentki kosmetologi, ledwo wiążącej koniec z końce, w dzień studiuję i daje korepetycję, a wieczorami pracuję w barze. Pewnego wieczoru będąc w pracy spotyka Maćka. Czy między nimi nawiąże się jakaś relacją? Więcej nie zdradzę, ale mogę obiecać, że historia będzie całkiem inna niż zwykle bywa, dziewczyna nie będzie z bogatego domu, nie dostanie nowiuśkiej BMW na 18 urodziny, nie będzie związana z kadrą skoczków, tak jak to bywa najczęściej w tego typu opowiadaniach. Bohaterka będzie zwykłą młodą, ale i biedną studentką, która nie budzi się wyglądając idealnie, a jej włosy nie będą ułożone jakby przed chwilą wyszła od fryzjera. Tworząc to opowiadanie obiecałam sobie, że złamie wszystkie stareotypy dotyczące wyglądu i pochodzenia bohaterki, nie chce by była idealna, ani tak wyglądała, nie będzie miała koło siebie wianuszka adoratorów... Będzie inaczej! Emotikon smile Ale reszta u mnie na blogu:) Nie ukrywam, że zależy mi na komentarzach ponieważ one bardzo motywują, a jeśli nie będę miała dla kogo pisać, opowiadanie umrze śmiercią naturalną... http://ciszawokolnas.blogspot.com/2015/06/szept-2_20.html
OdpowiedzUsuńRomantyczka uwięziona w sidłach rutyny i nieznajomy, który w jednym uśmiechu daje jej wszystko, czego szukała przez całe życie. Poznaj historię Lisy, dla której po spotkaniu z Michaelem Hayboeckiem skoki narciarskie stają się czymś więcej niż tylko sportową rozrywką.
OdpowiedzUsuńhttp://cieplo-twoich-slow.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam - odwdzięczę się za każdy komentarz ze szczerą opinią :)
I bardzo przepraszam za spam <3