piątek, 24 października 2014

Prolog

Cześć, jestem Ania. Ania Blondynka, Ania Mała, Ania Kochana. Ale najbardziej – Ania Skazana-Na-Śmierć. Tak, jestem chora. I tak, jest to potocznie nazywana przez Was białaczka. Według lekarzy – ostra białaczka szpikowa. Cokolwiek to znaczy, dla mnie znaczy tylko jedno. Czekanie na prawidłowego dawcę, remisja.
Mimo wszystko, mam marzenia. Leżąc w szpitalnym łóżku mam mnóstwo czasu, żeby przemyśleć wszystko, posnuć wielkie plany, które i tak nigdy nie dojdą do skutku. Próbowałam robić listy tego, co chcę zrobić zanim umrę. Przecież każdy tak robi, więc ja też muszę : „Spędź ten ostatni czas, jak najlepiej”, „Rozerwij się” – czy niektórzy nie rozumieją, że Skazani-Na-Śmierć szybko tracą całą swoją werwę, zapał, kończy im się chęć na cokolwiek? Pomijając fakt, że większości brakuje odwagi na niektóre punkty z swojej listy, to mimo wszystko, ja też próbowałam je stworzyć. Ale ciągle kończyło się na tym, że szukam jedynie spędzenia mojego pozostałego czasu z osobami, które nie litowałyby się nad mną, tak jak robią to chociażby moi rodzice.
Więc żyję sobie spokojnie, z pewnością, że nic ciekawego mnie już w życiu nie spotka. Każdy dzień spędzam z rodzicami przy telewizorze, oglądając durne polskie seriale lub leżąc bezruchu na łóżku. Rodzice, żebym miała więcej czasu dla siebie, wypisali mnie ze szkoły. Nie mam im tego za złe, tymbardziej, że nie sądzę, by ktoś wytrzymał ciszę, jaką stwarzam wokół siebie.
Miasteczko, w którym mieszkam, jest przepełnione plotkami. Zresztą chyba jak każde polskie miasteczko. Nieraz słyszałam, jak rodzice rozmawiali między sobą o tym, co sąsiedzi mają o mnie do powiedzenia. Bez sensu. Że mnie ma to obchodzić?
Właściwie, to mam jeszcze nadzieje, ale tylko z powodu jednego faceta. Mój przyjaciel, najlepszy jaki kiedykolwiek miałam. Mimo studiów, swojej pasji i innych spraw prywatnych, wydaje mi się, że spędza ze mną swój każdy wolny czas. Może to dla mnie tak się tylko wydaje, może to dlatego, bo ja żyję z nim prawie codziennie. Jest w moich myślach, jest w telewizji, gdy zaciskam za niego kciuki, jest w słuchawce telefonu. Jest zawsze. Kocham go.
A gdy dzisiaj przyszedł do mojego mieszkania, jeszcze nie wiedziałam, że to będzie wyjątkowa wizyta. Właściwie, to dzisiaj mam dzień, w którym choroba mocno daje się we znaki. Ale jak widzę go, cały ból mija.
- Witam moją Anię. – oparł się o framugę drzwi i wpatruje się swoimi brązowymi oczami w moją sylwetkę. Nie wyglądam zachęcająco. Legginsy, różowe kapcie z króliczkami i wyciągnięta bluza. Na głowie bylejaki kok, a oczy podgrążone po bezsennej nocy. Nie przejmuję się jednak tym.
Uśmiecham się szeroko, szeroko. Piszczę lekko i podbiegam do niego. Wtulił mnie w swoje ramiona, a ja poczułam się tak, jak miesiąc temu, gdy widzieliśmy się ostatni raz.
- To skoro tak, to mam niespodziankę.
Spojrzałam na niego, a później na rękę, którą szperał w plecaku. Jego czarne włosy opadły na czoło, a na twarzy wisi uśmiech. Wreszcie znalazł, a ja spojrzałam na rękę, w której trzyma świstek papieru.
- Zabieram Cię na skoki kochanie.

Coś mi się tak zdaje, że to nie jest jakiś zwykły świstek.

-------------------------------

Tak wygląda to, co chcę stworzyć. Pewnie się domyślacie, a raczej na pewno się domyślacie, (o ile ktoś to wgl przeczyta. ) kto jest tym głównym bohaterem razem z Anią. 
Rozdziały będą raczej krótkie, chyba że będę rzadziej dodawała, to będą dłuższe :)
Do następnego :*

4 komentarze:

  1. Powtarzam przypuszczenia osoby wyżej: to Maciej?
    Poza tym masz świetny styl pisania :)
    Tak więc postanowione: zostaje tu jako stała czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Dziękuję i mam nadzieję że pozostaaniesz nią do końca :)

      Usuń