piątek, 1 maja 2015

8. Co ja robię?

- Anjiia. Ja wiem, że Ty mnie nie słyszysz, ale proszę Cię obudź się. Pamiętasz? Mieliśmy się spotkać po skokach. Przecież Mitchi mówił, że ja naprawdę chcę się z Tobą umówić. Bo czy Ty to rozumiesz? Mi zależy na Tobie. Jeny, dziewczyno. Kim Ty jesteś? Mi pierwszy raz zależy na drugiej osobie. Co Ty ze mną zrobiłaś? To nie będzie dobra odsłona Manuela. Bo wiesz? Ja nie jestem dobrym mężczyzną. Ja…

…Czuję, jak ktoś dotyka mojej dłoni. Łapie ją, jest naprawdę zimna. Rysuje wymyślone kształty chłodnymi palcami na mojej rozgrzanej dłoni. Jestem już w niebie?

…Czuję znienawidzony przeze mnie zapach szpitalnej sali połączony z uwielbianymi perfumami, należącymi do… no właśnie, do kogo? Nie wiem, ale są tak intensywne, że się nimi duszę. Ale miło się dusić takim pięknym zapachem. Chcę go na zawsze.  Jestem już w niebie?

…Słyszę ciszę, którą mąci tylko miarowe pikanie. Gdzie ja jestem? Skąd jest ten hałas? Niech ktoś to wyłączy! Głowa mi zaraz pęknie! Niech to gówniane pikanie się zatrzyma! A może jestem w piekle?

…Słyszę głos. Ach, co to za głos. Męski, naprawdę męski. Taki głos to mogłabym słuchać codziennie. Ale chwila, o czym on mówi? Manuel? Manuel, Manuel. Kto to jest? Mitchi? O kim on mówi? Czemu mu na mnie zależy? Czemu on nie jest dobrym mężczyzną? Jestem w niebie.

- Tak właśnie jest Aniu. Przepraszam. Ale ja się zmienię, obiecuję Ci to. Tylko Ty się obudź. Proszę Cię.

No pięknie. Przegapiłam najważniejsze. Teraz przydałoby się otworzyć oczy. Scena jak z filmu.

Próbuję. Niestety, tylko na próbach się kończy. Czuję, że moja ręka leży już sama. Już nikt jej nie trzyma. Słyszę kroki. Oddalające się. NIE! NIE! Chcę, żeby to usłyszał, ale jak ma to usłyszeć, jak nigdy nie wydobyło się to z moich ust? To było tylko w mojej głowie, bo po prostu nie dałam rady wydobyć z siebie głosu. Więc zostałam sama, a to pikanie wykańcza mnie. Czuję, jak znowu odlatuję. NIE! Manuel, już wiem kim jesteś. Razem pokonamy wszystko, obiecuję. Ale czy ja jestem w niebie?

--

- Pani Małgosiu. Naprawdę nie ma sensu, żeby pani przyjeżdżała. To naprawdę nic nie da. Ja tu się wszystkim zajmę… Nie, pani Małgosiu, nic złego jej się nie stało. Tak właściwie, to dziś wypisują ją ze szpitala. Niech pani mi zaufa. Proszę… Dziękuję. Naprawdę dziękuję, Ania nie chciałaby, żeby się pani martwiła, to nic takiego. Tylko źle się poczuła. Do widzenia.

Słyszę, jak ten ktoś głośno wypuszcza powietrze z ust, na znak ulgi. Ten ktoś? Maciek. Tak, to głos Maćka. Ale gdzie jest Manu? Muszę otworzyć oczy, muszę się tego dowiedzieć.

- Aniu. Przepraszam Cię. Tak bardzo Cię przepraszam.

On… On płacze? Za co on mnie przeprasza?

- Ja nie chciałem tego powiedzieć. Przepraszam. Ja Ciebie bardzo kocham. Jak siostrę. Jakby coś Ci się stało, ja też bym się zabił. Ja wiem, że nawaliłem. Bardzo nawaliłem, ale nie mówiłem tego specjalnie. Właściwie, to nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie. Ale obudź się. Nie chcę się z Tobą żegnać takimi słowami, jakie usłyszałaś tam, wtedy.

Tak. Teraz już pamiętam. Wszystko wraca niczym fala. Robi mi się gorąco. Mam wielką ochotę wstać, podejść do niego i przytulić. Jak ja go kocham. Słyszę, że Maciek wypuszcza z siebie głośny szloch.

- Ja… Ania. Ja… Ja się zmienię. Obiecuję.

No ładnie. Dwie obietnice. Jak oni się z tego mi rozliczą, żeby ich dotrzymać? Już nie mogę słuchać, jak Maciek płacze. Podszedł do mnie i objął mocno. I wtedy poczułam, że unoszę odruchowo rękę, by go objąć. I tak, udaje mi się to. Mam w sobie wystarczająco siły, bo wiem, że komuś na mnie zależy. Maciek zamiera i czuję jak się uśmiecha. Nie widzę tego, nie mogę, skoro nadal mam zamknięte oczy. Dlatego więc próbuję je otworzyć. Oślepia mnie światło, ale próbuję znowu. Tak, widzę go. Słyszę ten jego dźwięczny śmiech. Całuje mnie po policzkach, czole, nosie. Właściwie, to jestem cała obsypana pocałunkami. Zaczynam płakać. Tak po prostu. Może dlatego, bo tak bardzo się cieszę, że znowu mam go przy sobie? Nie wiem, ale… ale nie mogę przestać. Nie mogę się też doczekać, aż zobaczę Manu i jego reakcję. 

- Ania. Dzięki Bogu. Przepraszam Ciebie bardzo za moje słowa. Nie chciałem tego mówić. 

- Ale powiedziałeś.

Ups. Ja to powiedziałam? Naprawdę to powiedziałam? Czy tylko chciałam to powiedzieć? Ja chyba naprawdę to powiedziałam, bo Maciek opuścił głowę, a na moją rękę kapnęły łzy. Chcę podnieść rękę i przybliżyć ją do jego policzka, ale boję się. Nie tego, że odepchnie mnie tak jak na konkursie, tylko boję się. Ale ja nie wiem czego się boję.

W zamian za to, łapię jego rękę, a on patrzy na mnie. Swoimi pięknymi oczami. Nie mogę się oprzeć i próbuję podnieść się, ale kręci mi się w głowie i opadam z powrotem na poduszkę. Maciek pochyla się nade mną, a ja wykorzystuję okazję i całuję go w policzek.

- Tak…. Tak na znak zgody. Dziękuje.

I jest! Widzę ten jego słodki uśmieszek i aż sama się uśmiecham. Mimowolnie rozglądam się po sali i szukam… wiadome kogo szukam. Nie chcę być niemiła, więc słucham, o czym mówi Kot. Mało co do mnie dociera. Dopiero wspomnienie o konkursie, przypomina mi, że chłopaki nie mogą się niczego dowiedzieć.

- Maciek? – jestem cała roztrzęsiona, a chłopak od razu wie, o co mi chodzi. Jak ja go kocham.

- Ciiii. – kładzie palec na moje usta i mówi dalej. – O nic się nie martw. Już im powiedziałem, że zakręciło Ci się w głowie. Dziwili się, że byłaś sama w jakimś lesie, to musiałem powiedzieć, że się pokłóciliśmy. Ale o co, to wstydziłem się powiedzieć. Jest mi tak głupio, Aniu. Wybacz mi. Ale wiesz co? Wydaje mi się, że powinnaś im powiedzieć. Może jakoś by pomogli? Przecież jeśli byłby zgodny szpik, to na pewno by pomogli i byś miała przeszczep. 

- Nie chcę niczyjej litości. Już za dużo jej widziałam w szpitalach, u rodziców, rodziny. Nie chcę Maciek. Przykro mi.

- Więc nie masz zamiaru im nigdy powiedzieć?

- Może jak przyjdzie czas. Albo jak będę musiała. Ale na razie nie. 

- Oszukujesz ich. A co z Manuelem?

- Maciek. To jest moja sprawa. Przepraszam, jestem zmęczona.

Nie musiałam nic więcej mówić. Maciek pocałował mnie czule w czoło i wyszedł. Na szczęście.
 
Sama nie wiem, co ja mam robić. Nie chcę ich oszukiwać, ale nie chcę ich litości. Może i mogliby pomóc, ale kim ja będę w ich oczach? Będę czymś, czym trzeba się zaopiekować, podać wszystko na tacy, obchodzić się jak z jajkiem. Nie, dziękuję. Nie chcę takiego życia. Chcę, żeby traktowali mnie jak każdą inną dziewczynę. Nie, nie ma szans, żebym im powiedziała. Ale jak z Manu? Jeśli to będzie coś więcej? Wtedy będę musiała mu powiedzieć. Nie mogę się w to angażować. Mój sekret nie może wyjść na jaw. Nie pozwolę na to. Przykro mi Fettner. Wiem, wcześniej mówiłeś mi, że zależy ci na mnie. Wiem to. Przepraszam. Słyszałam o wszystkim. Ale niestety, to nie może się udać.
 
Nie mogę dopuścić, żeby zaszło to wszystko za daleko. Przepraszam, ale muszę to spierdolić.

--

Ubieram się, pakuję wszystko i słyszę głos Maćka. Całuje mnie w policzek i schodzimy na dół.

Kątem oka widzę, że jedna z pielęgniarek chyba rozpoznała kim jest mój towarzysz. Szybko dumnie wypięła swój, naprawdę dużych rozmiarów, biust i chrząknęła miło. Jednak Maciek wydaje się tego nie zauważać, bo nadal ciągnie mnie za rękę i po kilku minutach siedzimy w busie kadry. Zdziwiłam się tym, że Kot nim przyjechał, ale widocznie JAKOŚ dogadał się z Kruczkiem. Najgorsze jest to, że nieuchronnie zbliża się moment, kiedy to ja będę musiała się z nim dogadać. I boję się tego.

Niechcący głośno trzaskam drzwiami, co budzi Skrobota, który dziś pracuje jako nasz kierowca.

Krzywi się, ale gdy widzi, że to ja trzasnęłam, a nie brunet, odwraca wzrok.

Nie mogę się powstrzymać i muszę poruszyć ten temat.

- Maciek? Widziałeś ją? Jakbyś był sam, to on już dawno by się dobrała ci do majtek.

- Ale kto?

Kacper zaczyna się śmiać i ledwo da radę powiedzieć :

- Maciuś woli chłopców, przypominam. Nawet jakby miała cycki do nieba, nigdy by na nią nie spojrzał. A przynajmniej przy Tobie, Ania.

- A wiesz, że właśnie takie miała?

Serwisman odpina pas i łapie za klamkę od drzwi.

- To ja tam wracam! A Ty Maciek, to taka pierdoła!

- Może tak zejdź ze mnie, co?

Widzę, że Maciek jest totalnie nie w humorze. Nie wiem czemu, ale nie mam ochoty nawet się dowiadywać. Kacper odpala busa i w milczeniu wracamy do hotelu. Dopiero przy samym hotelu Maciek odwraca się do mnie i uśmiecha pokrzepiająco. 

- Kocham Cię Aniu.

- Może nie przy ludziach, co?! 

- Kacper, zamknij się wreszcie! – Maciek uderza go w ramię i pokazuje mi buziaka na odległość.

Przy hotelu, Kot szybko wybiega z busa i idzie do budynku. Próbuję iść za nim, ale Kacper krzyczy do mnie. Odwracam się, a on trzyma mój wypis w dłoniach.

- Coś zostawiłaś.

Podbiegam do niego i niemal wyrywam mu ten papierek z ręki. Niestety nie zdążyłam ochronić tego od jego ciekawskich oczu.

- Czemu nam nie powiedziałaś?

Odwracam wzrok – patrzę w ziemię, na swoją kurtkę, skubię rękaw – byle nie patrzeć na niego. Nie dam rady mu tego powiedzieć. Nie dam rady powiedzieć tego dla Kruczka. Nie dam rady. A Maciek? 
Zostawił mnie z tym samą. Nie umiem nic więcej – odwracam się i odchodzę. Tylko parę kroków, bo Kacper podbiega do mnie i energicznie łapie za ramię. 

- Ania, proszę Cię. Powiedz mi. Pomogę…

- NIE! – przerywam mu, zanim zdąży cokolwiek dokończyć. – Nie! Nie chcę Twojej ani niczyjej łaski. Nie rozumiesz tego? Nie przyjechałam tu po Waszą pomoc. Przyjechałam tu, żeby właśnie o tym zapomnieć. Poczuć się jak normalny człowiek, dziewczyna.

- Chciałaś poczuć się jak normalna dziewczyna? Więc proszę..

Nie rozumiem ani słowa, ale nie muszę. Jego gest jest wymowny. Mocno dotyka moich warg swoimi. 
Czeka na pozwolenie, obejmuje mnie. Nie chcę tego, ale odwzajemniam. Nie wiem czemu. Nie wiem co się ze mną dzieje. Bo dzisiaj po raz pierwszy rozmawialiśmy w gronie innym, niż cała kadra. Ale czuję od niego taką świeżość, energię, że nie umiem się oprzeć. Po chwili też go obejmuję. Co ja robię? Właśnie, co ja robię. Odpycham go lekko, ale on nie protestuje. Uśmiecha się do mnie i łapie za rękę. Przykłada ją do swojego policzka, następnie lekko ogrzewa swoim oddechem. Nie mogę dłużej patrzeć w jego oczy, wyrywam się i idę szybko do hotelu.

--

Wchodzę do pokoju i rozkładam swoje rzeczy na podłodze. Kładę się na łóżko i nie mogę zapomnieć o tym pocałunku. On nie mógł nic znaczyć. To niemożliwe. My się nie znamy. Ale nie zaprzeczę, było miło. Umie całować, oj umie. Nie zdążę spokojnie odpocząć, gdy do mojego pokoju wchodzi Maciek. Bez pukania, jak zawsze.

- Hej kochanie. Jak się czujesz?

- Boję się Maciek. Ja… Ja chyba muszę powiedzieć trenerowi prawdę. Jeśli ukryję to, to wtedy zajdę już za daleko.

Maciek łapie moją rękę na znak zgody ze mną. Lekko kiwa głową.

- Poza tym, Kacper się dowiedział. Widział mój wypis.

Maciek całuje mnie w czoło i uśmiecha się. Chwilę później do pokoju wlewają się polscy skoczkowie i cały sztab. Są wszyscy. Prawie. Kogoś wśród nich nie ma, ale teraz nie mam ani ochoty, ani czasu, żeby o tym myśleć. Witają się ze mną, całują, cieszą się. Ja też się cieszę. Uwielbiam ich.

- Dziękuję Wam bardzo. Ja… Ja naprawdę cieszę się, że mogę z Wami być. Jesteście kochani.

--

Leżę na łóżku, nogi luźno mi zwisają nad podłogą, a Maciek głaszcze mi włosy. Wiem, ta scena wydaje się intymna. Ale taka właśnie jest relacja między nami. Kocham go. Ile ja razy to już tu powtórzyłam?

- Wiesz Aniu, że przydałoby się pogadać z Łukaszem?

Wzdycham lekko, zamykam oczy.

- Wiem…

Skoczek spogląda na mnie i pocieszająco uśmiecha się. 

- Mogę iść z Tobą, jeśli tylko chcesz.

Łapię jego rękę, zmierzającą do moich włosów i kręcę przecząco głową. Z tym muszę poradzić sobie sama. Tylko ja umiem to zrobić. To jest tylko mój problem. I zrobię to. Zrobię to. Nawet teraz. Tak. 
Wstaję i prostuję rękami ubranie. Wzdycham, dodając sobie odwagi i kieruję się do drzwi. Jeszcze tylko wracam i całuję Kota w policzek i szybko zmierzam do pokoju trenera.

Przed drzwiami, odwaga tak samo od mnie odchodzi, jak przyszła. Momentalnie. Wpatruję się więc w drzwi z ręką wyciągniętą do góry. Podnoszę ją i opuszczam, podnoszę, opuszczam. Boję się. Okej. 
Ostatni raz w myślach powtarzam sobie, co mu powiem. I robię to. Pukam.

Proszę.

W głębi siebie miałam wielką nadzieję, że nikogo nie będzie. Że będę miała wymówkę nie tylko przed Maćkiem, ale też przed sobą. Ale niestety. On tam był i na dodatek usłyszał pukanie. Mógł być pod prysznicem, czy coś i nie usłyszeć. Ale nie. Teraz muszę tam wejść. Niepewnie naciskam klamkę i wchodzę.

Na łóżku siedzi Łukasz, a naprzeciwko niego Kamil. Widzę, że przerwałam im w rozmowie. Ostatnia nadzieja dla mnie.

- To… to ja może przyjdę trochę później. 

Już się odwracam, już mam wychodzić. Ale zatrzymuje mnie głos Kamila.

- Nie. Ania. Czekaj. Ja mam czas, dokończę z Łukaszem później. Już mnie tu nie ma.

I rzeczywiście. Podnosi się i wychodzi. I ja zostaję sama z Łukaszem. Nogi mi drżą, boję się. Ile ja bym dała, żeby Maciek stał obok mnie. A jak już nie obok mnie, to chociaż po drugiej stronie drzwi. 
Ile to by mi dodało odwagi…

Łukasz mówi mi, żebym usiadła. Od razu przechodzi do konkretów.

- Maciek przekazał mi aparat i widziałem zdjęcia, które udało Ci się zrobić, zanim… no… wiesz… I one są dobre. Wiesz, wchodzę w to. Mam nadzieję, że Ty się zgodzisz.

Uśmiecham się, ale nieskromnie mówiąc, tego byłam pewna. Moim najgorszym punktem tej rozmowy była świadomość, że muszę mu powiedzieć.

- Panie Łukaszu…

- Daj spokój, Anka. Łukasz jestem.

- Tak, Łukasz… Ania. Jest mały problem. 

- No nie mów, że masz jakąś pracę, czy coś? 

- Nie.. Nie chodzi o to.

- To co? Jesteś z gazety i potajemnie robisz nam zdjęcia z jakimiś głupimi minami i je publikujesz? – Łukasz śmieje się, dodaje mi to trochę otuchy.

- Chodzi o to, że ja jestem chora. Właściwie, to moje dni są policzone. Nie wiem kiedy, nie wiem gdzie mogę zasłabnąć, coś może mi się stać. Nie chcę być dla Was kłopotem. Ja… - nie wiem co dalej mówić, więc pokazuję mu wypis. To wyjaśnia wszystko. – Ja chyba nie mogę z Wami pracować. To będzie dla mnie i dla Was za ciężkie wyzwanie. Przepraszam…

Widzę, jak mina Łukasza zmienia się diametralnie. Już nie ma uśmiechu, nie ma spokoju. Zamiast tego jest zdziwienie, wielkie zdziwienie. Patrzy na mnie i wstaje. Siada obok mnie i przytula mnie do siebie. Jak ojciec. Jak mężczyzna. Jak przyjaciel. I ja naprawdę czuję się bezpiecznie.

- To nic, wiesz? O ile Ty się zgodzisz, o ile zgodzi się Twój lekarz, Twoi rodzice, damy Ci najlepszą opiekę. Nasz lekarz nie zajmuje się tylko złamaniami. 

- Tylko że tu chodzi jeszcze o dotrzymanie tajemnicy.. Nie chcę, żeby chłopaki się dowiedzieli. Nie chcę ich współczucia. Wystarczy, że Ty wiesz i Kacper, niechcący. Nie przyjechałam tu by otrzymać od Was litość, bo ją mam na co dzień.

- Jasne, rozumiem Cię. Nie bój się Ania. Ale.. Jakbym powiedział chłopakom, może ktoś mógłby oddać szpik? Ktoś by na pewno pomógł. Na pewno z kimś byłaby zgodność.

- Nie. Ja chcę żyć normalnie. Nie chcę, żeby mnie traktowali jak sierotę życia. Proszę Cię Łukasz… 

Przytula mnie jeszcze raz, w oczach ma łzy. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej odsłony Łukasza. 
Jest… Jest taki kochany.

- Dobrze Aniu. Dobrze. Poradzimy sobie.

I nagle uwierzyłam w to, co on mówił. Uwierzyłam w to, poczułam potrzebę pracowania tutaj, poczułam potrzebę życia.

Uśmiechnęłam się do trenera, podziękowałam i umówiliśmy się na podpisanie umowy w konferencyjnej przy wszystkich skoczkach.

Wróciłam do Maćka i jak tylko poczułam jego ciepło przy sobie, popłakałam się jak jakaś mała dziewczynka. 

--

Konkurs następnego dnia nie należy do tych, które zapamiętam najbardziej. Mimo, że wygrał Kamil, a trzeci był Janek, to ja skupiłam się właściwie tylko na zdjęciach i myślach o mojej pracy. Dzisiaj oficjalnie stanę się członkiem sztabu. Tak, podpisuję tę umowę bez wiedzy mamy i taty. Do doktora już dzwoniłam, wyraził zgodę, o ile będzie tam lekarz. Po zapewnieniach o jego obecności, zgodził się. A po tym zgodził się Łukasz. Niestety, rodzice staną przed faktem dokonanym.

Po konkursie mała feta, trochę szampana i poszłam do swojego pokoju. Chciałam dobrze przygotować się do małej uroczystości. Zrobiłam sobie dłuższą kąpiel i właściwie wszystko już obmyśliłam. Na pewno wszystko. Pozostało tylko wszystko wykonać, dokładnie.

Po dwóch godzinach zebraliśmy się w sali. Byli wszyscy przez co czułam się troszkę onieśmielona. 
Ale po dziesięciu minutach było po wszystkim. Skoczkowie gratulowali mi, podszedł też Skrobot, który od paru dni widocznie mnie ignorował. Znacząco wolno pocałował mnie w oba policzki i uśmiechnął się. Patrzyłam mu prosto w oczy, a wspomnienie powróciło z dużą prędkością.

Niestety, na świętowanie nie było czasu. Musiałam się spakować, żeby zdążyć na lot. Do Polski. Do rodziców. Wczoraj powiedziałabym, że boję się ich reakcji. Ale nie dziś, dziś już nie. Dziś jestem pewna swojego. A jutro będzie jeszcze lepiej.

--

Jadąc taksówką już do mieszkania, zobaczyłam Kubę. Po moim żądaniu zatrzymaliśmy się, a ja wysiadłam. Rzuciłam się w ramiona dla Kota i zaczęłam całować go po policzkach, a on próbował się wydostać, żeby zabrać z bagażnika moją walizkę i zapłacić dla kierowcy. Śmiałam się bardzo głośno, przez co paru przechodniów zwróciło na mnie swoją uwagę. Ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Liczył się tylko mój przyjaciel.

Kuba odprowadził mnie do domu, rozmawialiśmy o życiu, o mojej chorobie, o tym, co mam powiedzieć rodzicom. Wreszcie doszliśmy do mojego domu. Pożegnałam się z towarzyszem i weszłam do domu.

- HEJ!

Słyszę jak mama zbiega ze schodów i krzyczy głośno. Słyszę, jak bardzo się cieszy. Też się cieszę, stęskniłam się. Ale muszę się przyzwyczajać, bo będą takie momenty, że mogę nie wracać do domu przez więcej czasu niż kilka dni.

- Kochanie, co się stało? Czemu tak wcześnie wróciłaś?

Do mamy podszedł tata, później oboje wycałowali mnie.

- Dostałam pracę w kadrze. Jako fotograf.

- Co?

- To co słyszeliście. Niestety, nie będzie mnie często w domu.

- Ja się nie zgadzam, słyszysz?! Jesteś chora! W każdym momencie możesz zasłabnąć, tak jak kilka dni temu. Przecież to niebezpieczne!

- Przykro mi mamo. Decyzja już jest podjęta. Dzisiaj podpisałam umowę.

- Ale jak mogłaś nie powiedzieć nam tego??! Jak mogłaś?! Ja nie chcę Cię stracić, rozumiesz?!

- I nie stracisz, spokojnie. Mamo, kocham Cię, ale to są już tylko moje decyzje, jestem dorosła.

___
Hej dziewczyny! :) Kolejny rozdział już jest!
Ale muszę się przyznać do tego, że jest to mój ostatni rozdział z wyprzedzeniem. Teraz muszę pisać na bieżąco, a tak trochę się nie chce :( Ale dokończę to, na prawdę. Mimo, że robi się cieplej, że coraz bardziej chce się wychodzić z domu.
Proszę o głosy w ankiecie powyżej, komentarze - pomoże mi to ;)
Miłego maja miśki :*